Mundos cz.1 Pętla

Tak o to mija kolejny dzień w mieście noszącym nazwę ,,Srebrny szczyt". Dziś będą wieszać niewinnego skazańca. Skąd wiem że jest niewinny? Bo to ja nim jestem.Tak ten gość w jakże epickim cylindrze to ja. Mym wierzchnim okryciem jest płaszcz. Jest ozdobionym złotymi nićmi przedstawiającymi rozmaite symbole kolektywy magów i technicznych z kościanymi guzikami na boku i wysokim kołnierzykiem. Poza tym mam krwistą chustę pod takowym która jak cały mój strój tworzy piękną kompozycje świetności. W skład której poza tamtymi fragmentami wchodzi moja biała i jakże od dawna posiadana koszula oraz brązowa kamizelka zdobywcza. A moje długie rękawice bez palców zapinane skórzanymi pasami to dopiero stanowi wielce unikatową historię. Poza tym mam wysokie buty który skopały nie jeden tyłek i spodnie po tym samym jegomościu co kamizelka. Miałem też monokl ale z dniem dzisiejszym przeszedł do historii. Jestem przystojnym mężczyzną w kwiecie wieku o średniej długości włosach będących w nieładzie. Może i mam delikatniejszą urodę ale dzięki niej moja perswazja połączona z uśmiechem wielokrotnie mnie ocaliła ale chyba nie tym razem.
Tylko że to mi aktualnie nie pomoże. Tak samo jak mój piękny strój. Cóż przynajmniej umrę mając idealne ciało którym nikt by nie wzgardził. To miasto chyba jest zbudowane na około platformy z szubienicą. Nie no rozumiem w mieście górniczym może być nudno ale to już przesada.
 Nie mogli poczekać aż przestanie padać? Przecież im nie ucieknę...A teraz zginę w dzień nie tak piękny jak bym chciał. Tłuszcza zebrała się żeby obrzucać mnie kamieniami i zgniłymi warzywami... Chociaż nie, pomidor to przecież owoc. Oni mnie atakują a ja nawet nie mogę się bronić. Gruby wieśniak rzucił we mnie głazem nie nie kamieniem tylko głazem...Wylądowałem twarzą w błocie. Jeżeli to przeżyje napiszę o tym książkę.Umieszczę taką kwestię ,,Kiedy wywróciłem się przez grubego wieśniaka jeszcze bardziej spasiony strażnik zamiast pomóc mi wstać skopał mnie" Szkoda że to nie była fikcja literacka. Gdybym mógł wykrzyczałbym co o nim myślę...a przynajmniej oplułbym go krwią. Niestety jestem skuty i mam runiczną blokadę na ustach. Jestem magiem w mieście technicznych to nie mogło się skończyć dobrze a do tego jestem przeklęty to dopiero śmieszny zbieg okoliczności. Dotarłem już na platformę. Na wprost mnie stoi kat ubrany na czarno, rzecz jasna nie widać mu twarzy.
-Głowa do góry.
Rzekł kat do skazańca pewnie zawsze chciał to powiedzieć. Szkoda że nie mogę dokończyć tego dowcipu bo mam zajęte usta. Pętla już zaciska się na mojej szyi. Będę jak każdy z moją przypadłością i pożyje krótko? Szkoda chciałem dożyć chociaż setki. Dołączył do nas sędzia w swoim majestacie niczego. Okazał się rudym mężczyzną o dziobowatym nosie, dziwnej narośli na lewym oku i chodzącym o lasce. Poza tym mam wrażenie że wśród jego przodków były krasnoludy. Jest ubrany w brązowo-zieloną kombinacje garnituru. Jednym słowem jest ubrany jak zasrana łąka
 -Duncanie Corvi za następujące zbrodnie jakimi są posługiwanie się kilkoma sztukami magii i podejrzenie czarnoksięstwa oraz o udział w ostatnich zaginięciach dzieci oraz  zainteresowanie płcią tą samą skazujemy cię na śmierć z woli boskiej oraz prawnej.
Tak jest zawsze że jak chcą skazać jednego z moich to zaczynają znikać nie istniejące dzieci. A to z zainteresowaniem to skąd wzięli?
-Oprawco zdejmijcie mu blokadę z ust.
-Czy to aby na pewno dobry pomysł?
-Ma prawo do ostatniego życzenia jak każdy nawet najgorszy drań.
-A może go rozkujemy i damy mu napisać?
-Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż czekanie jak to napisze.
Mój przyszły zabójca zdjął ze mnie to dziadostwo, w pierwszej kolejności oplułem tamtego grubego strażnika.
- Straż! Celujcie w niego na wszelki wypadek.
Czterech obwiesi celowało do mnie z muszkietów które chyba zabrali z muzeum. Gdyby nie deszcz spaliłbym ich wszystkich
-Jakie jest twoje życzenie?
-Dajcie mi jedną z moich cygaretek, mam je w kieszeni płaszcza.
Sędzia niczym moja marionetka zrobił to czego chciałem. Rozpalił cygaretkę i podał mi do palenia z kagańca.
-Czy ja ci wglądam na psa?!
-Em.
-Tak palić nie będę.
-Serio?! Oprawco rozkuj go nie mam czasu na to zbędne przedłużanie i chce do domu.
-Eh jak rozkażesz.
Chociaż jego twarzy nie widać mam wrażenie że patrzy na sędziego jak na debila. A więc rozkuty i bez blokady na ustach oraz palący spojrzałem na sędziego.
-Wiesz co zrobiłeś? Popełniłeś kurwa błąd.
Wyraz twarzy sędziego przybrał przerażenie i zaczął biec w przeciwnym do mnie kierunku.
-Straż!
Zabiliby mnie gdyby nie deszcz, dzięki zgromadzonej w ich broni, wodzie rozerwałem ją na kawałki. Z czego jeden z elementów oręża poleciał z siłą tak wielką że przebił sędziego. Następnie zmieniałem te życiodajną ciecz w niebezpieczne kolec. Co dość szybko upodobniło ich do jeży.
Oprawca sięgał po swój topór ale zanim zadał cios zrzuciłem go szybkim kopniakiem przez co spadł z platformy i prawię nabił się na swój oręż. Miałem już zamiar biec kiedy....ktoś uderzył mnie w tył głowy....świat zaczął się przede mną rozlewać

***
Mój łeb...Czemu świat jest rozmazany? Znowu jestem skuty...a na dodatek klęczę?! Naglę stała się światłość. Czuje się jak na kacu...O nie gorzej być nie może przede mną są magowie zjednoczonych kręgów.
-Trafiłem do piekła!
-Nie zginąłeś idioto!
Wykrzyczał do mnie jakiś starzec pewnie ważny
-Zgaduje że zaraz ktoś powie że to się zmieni.
Podszedł do mnie jakiś chłopak z szarymi włosami. Miał przypiętą odznakę prawodawcy co było jednoznaczne z tym że mam problem. Był w białym redingote oraz butach z wysoką cholewą. Na wstępie  kopnął mnie w twarz! Teraz już leżałem na ziemi jak śmieć.
-Mówisz do ludzi którzy w każdym calu są od ciebie ważniejsi kmiocie! Nie masz prawa mówić co może ci się stać, rada zrobi z tobą to co słuszne.
-Mówicie tak każdemu, wiem co spotyka ludzi z klątwą taką jak moja.
-Zostawcie...go...
Ten nienaturalny głos to artifakti, sztuczne ciało maga który nie raczył tu ruszyć dupska. W tym przypadku to czerwona szata z metalowymi elementami między innymi metalowymi rękawicami i pasem ze sporą pieczęcią prawodawcy. Najbardziej zastanawia mnie lewitujący świecący kamień w miejscu gdzie powinno być oko, bo rozmaite pióra i kły przypięte gdzieniegdzie do jego ubrań to w sumie u magów norma. Im niżej patrzyłem na niego tym mniej widziałem ale dół chyba stanowił głównie ten sam stop co wyżej.
-Najwyższy prawodawca Xerdon!
O to ktoś ważny. Pewnie zdecyduje o tym jak umrę
-Nie....umrzesz...dziś. Nosisz...brzemię...Noctis...prawda?
-Tak
-Kto...chce...jego...krwi?Bo...ja...nie.
To chyba cecha każdego z tych ciał, mówienie z opóźnieniem w sumie nie każda z nich ma usta.
-Poddamy...go...próbie. Przydzielmy...mu...drużynę...uczniów
-Co!?
Na sali zabrzmiało od dźwięków zdziwienia i oburzenia, zawrzało od sprzeciwów i wrzasków o uśmierceniu mnie. W sumie mnie też niezbyt cieszy ten obrót sprawy.
-To...mój...rozkaz...a...teraz...śpij.
Moje powieki nagle zaczęły robić się ciężkie. Co się dzieje ze światłem?






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ship Time! cz.3 Kapi x Doktor "Kotek w piwnicy"

Caedes cz.1 Koniec nudy

Meridianam cz.1 Nowy