Mundos cz. 2 Klasa

Obudziłem się i sądząc po czerwonym baldachimie to nie był koszmar czyli ziściło się najgorsze...zostałem nauczycielem. Zasłoniłem rękoma twarz i już zamierzałem płakać kiedy kiedy rozbrzmiało uderzanie w drzwi do mojego nowego pokoju. Wstałem żeby otworzyć drzwi z ciemnego drewna których istnienie zostało  zagrożone przez mojego nieznanego gościa. Zaraz kto mnie rozebrał ? Jestem w samej koszuli i pantalonach ale to chyba nie te same co ostatnio, te są z aksamitu , dobra teraz zaczynam się bać. Ale lepiej otworzę drzwi dopóki je mam. Moim oczom pokazał się postawny siwy gość mający z dwa metry i bujną brodę.
Tak staliśmy w milczeniu badając się nawzajem wzrokiem niestety to on miał ładniejsze widoki. Skinął się względem mnie w wyrazie szacunku 
-Witaj mistrzu Duncanie jestem prawodawca Oswald mam za zadanie oprowadzić cię po akademii.
-A dasz mi się ubrać czy wolisz żebym przeszedł się w tym stroju?
-Oczywiście że możesz się ubrać. Twoje ciuchy są w tej szafie.
Wskazał na całkiem obszerny dębowy mebel. Podszedłem do szafy i był tam mój wysłużony ukochany strój.
Rękawice bez palców starsze ode mnie, ten płaszcz który ma więcej łat niż płaszczu i te pozdzierane skórzane buty oraz kamizelka akurat ona jest nowa. Dobrze że ten gość wyszedł ode mnie bez dalszego upominania. Wyszedłem otwierając drzwi i miałem racje on je uszkodził.
-Mistrzu?
-Tak Oswaldzie?
-Wracając do wczoraj. Młodszy prawodawca Karol wykazał się wczoraj nadgorliwością, jeżeli chcesz oderwiemy mu tą nogę którą cię kopnął.
- Nie trzeba ,może już chodźmy.
-Oczywiście. Przejdziemy do wspólnej sali, proszę za mną.
Chodziliśmy po marmurowym budynku pełnym obrazów, portretów i posągów...no i on cały czas do mnie gadał bla, bla, bla.
Dotarliśmy do dużego pomieszczenia pełnego ludzi, stołów, fotelów i takich tam. Największe wrażenie robiły symbole wszystkich kręgów wyryte na jednej ścianie...chociaż ten jeden który został dość brutalnie zdarty budził niepokój.
-Kogoś tu nie lubicie.
-To pokazuje że kręgi nie tolerują zdrady. Plugawi nekromanci zdradzili nas w trakcie wielkiej wojny, ci którzy nie zostali przez nas wybici skryli się w Nekrpolis bronieni przez armie trupów.
Twarz Oswalda była czerwona kiedy to mówił co śmiesznie komponowało się z jego włosami niczym truskawki w śmietanie.
-Zaprowadzisz mnie do mojej klasy?
-Tak jest.
 Szliśmy długim i łudząco podobny do poprzedniego korytarzem. Minął nas czarnobrody mag w ubiorze tego samego koloru co jego włosy i mający sombrero też czarne. Zmierzył mnie zabójczym spojrzeniem i poszedł dalej.
-Kto to był?
-Mistrz Markus jest demonologiem, to dziwne typy no i on robił sekcje na osobach z twoją klątwą.
Jak miło mam wrażenie że i na mnie chciałby takową wykonać. No i tu jest jego nie doczekanie bo jestem równy mu rangą.
-Mogę wiedzieć coś o mojej klasie?
-To póki co będzie raczej grupka niż pełna klasa. Część klasy po mistrzu który został zabity w trakcie nieudanych rokowań pokojowych. To grupa wyrzutków dla których był ważny więc prosiłbym o delikatność.
-Oczywiście, potrafię być bardzo delikatny.
Powiedziałem ze swoim fałszywym uśmiechem.
-Odszczekaj to śmieciu, nie masz prawa tak mówić o moim bracie!!
Przy klasie rozbrzmiały krzyki, dźwięki walki i skrzypce.
-Co tam się na Ordina dzieje?!
-Nie wiem ale ten ktoś naprawdę ładnie gra na skrzypcach ma talent. Po wejściu do klasy Oswald obezwładnił pojedynczymi ciosami delikwentów a ja zacząłem bić brawo skrzypkowi którym okazał się czarnowłosy chłopak z grzywką w szarym płaszczu i wysokich butach z ładnym seledynowym szalem.
Delikwentami było dwóch znacząco inaczej wyglądających młodziaków jeden ten wyższy był chłopakiem o szarych włosach z wygolonym prawym bokiem i grzywką po lewej miał na sobie długie futro o tym samym kolorze co włosy, . Mój pomagier że tak go nazwę wybił mu szczękę a drugiemu rozwalił nos. Tego drugiego chłopaka chyba to ucieszyło bo zaczął łapczywie zlizywać z siebie krew. miał czerwone chaotycznie ułożone włosy, miał biały strój z chyba umyślnie wydartymi fragmentami a jego ciało było widocznie chudsze od drugiego i pokryte bliznami. Klasie były jeszcze dwie osoby chłopak który wyglądał jak nasz szary wojownik z tą różnicą że miał włosy w inną stronę oraz kolor zarówno takowych jak i ubrania był niebieski. Byłem też zielonooka dziewczyna o długich czarnych włosach i ładnym biuście ma na sobie czarną suknie.
-Młodzieży ja jestem prawodawca Oswald będę pomagać waszemu nowemu mistrzowi. A co do waszej dwójki...
-Zajmę się tym osobiście jako ich mistrz. Daj mi niezbędne księgi i możesz sobie zrobić wolne.
Mój udawany uśmieszek nie schodzi mi z twarzy.
-Em dobrze a dzisiejsza lekcja miała być o bogach.
Oswald ze zmartwioną miną odszedł. Przy drzwiach spojrzał na klasę i uśmiechnął się a następnie opuścił pomieszczenie. Zająłem miejsce na fotelu mojego poprzednika nie powiem, wygodne jest. Na jego biurko pełno różnych dokumentów, bibelotów i sporych rozmiarów kapeluszem typowym dla stereotypu zdziadziałego maga. Spojrzałem na moją klasę o ile te zbieraninę można tak nazwać.
- Nazywam się Dunacan Corvi. Od dnia dzisiejszego będę waszym mistrzem i tak macie mnie nazywać.
A teraz powiem coś o was. Jesteście bandą nędznych wyrzutów których nikt nie chciał, równie dobrze moglibyście zdechnąć no może poza pewnymi wyjątkami ale stawiam że trójka z was nic nie potrafi poza magią. A więc skrótowo jesteście bandą kmiotków na mojej łasce i zrobię z wami co będę chciał a wy nic nie powiecie Oswaldowi ani nikomu innemu.
Wszyscy patrzyli na mnie i miny mieli nie tęgie.
-Żadnego słowa sprzeciwu? I słusznie, coś czuje że to będzie początek owocnej współpracy. A więc przejdźmy do lekcji, dziś porozmawiamy o bogach, tych strąconych i nie tylko.
-Przykładem strąconych może być Noctis bogini nocy i magii, twórczyni księżyca ulubiona córa Beginira ojca bogów i twórcy pierwszego świata jedynego zgładzonego boga co zakończyła wojnę niebiańską trwającą długo nawet dla bogów.
Jedyna dziewczyna w klasie podniosła rękę wyrażając chęć zadania pytania.
-Tak, panno?
-Róża Nok, mistrzu.
-Pytanie proszę.
Czym jest strącenie dla boga?
-To prawie jak śmierć. Bóg spada z niebios i w większości przypadków jego dary umierają a on jest nie jest w stanie usłyszeć swoich wyznawców z czego dar Noctis nie umarł zamiast tego ,takowa przeklęta jędza zdążyła przekląć część ze swoich dzieci, nas magów. Co ciekawsze kilku bogów zyskało na znaczeniu po strąceniu ale nigdy nie dało to nic dobrego.  Zaspokoiłem pani ciekawość?
-Tak mistrzu.
-Lizuska.
Spojrzałem na tego z szarym łbem i uświadomiło sobie że już wiem z kim będą problemy. Zignoruje go tym razem.
- Jako przykład boga który nadal pozostał mieszkańcem niebios posłuży nam Ordin bóg prawa i porządku. Jest twórcą pierwotnych aniołów i jak na boga bardzo często ingeruje w sprawy śmiertelników.Jego święte armie zakonników zamieszkują błogosławione wyspy otaczające największy ląd którego jesteśmy mieszkańcami. A prawda jest taka że jest to ładnie ubrana banda rzeźników która wszystko usprawiedliwia świętą misją i mową że są wybrańcami boga. Ich stolica znajduję się na Feras, największej z wysp.
Reszta lekcji była okropnie nudna i przeszła bez zarzutów. Szkoda, chętnie bym kogoś z nich upokorzył.
W trakcie lekcji dowiedziałem się że bliźniacy z mojej klasy to Gem i Nae, cóż za kretyńskie imiona. Gem najpewniej będzie moim głównym wrogiem w najbliższym czasie. Chłopak z zamiłowaniem do krwi to Ivo. A muzyk to Klemens. Patrząc na resztę klasy jego imię jest nienaturalnie długie. A on sam jest intrygujący, przez cały dzień nie mówił nic a od razu po zajęciach poszedł spać. Wiem to bo z nudów go obserwowałem a teraz siedzę sobie w fotelu we wspólnej sali gdzie już nikogo nie ma ani uczniów ani mistrzów. Patrze w jeden z kominków i zastanawiam się nad swoją sytuacją. Wtem rozbrzmiał się dźwięk kilku idących osób, ktoś tu ma buty obite metalem.
-Drużyno wróciliśmy do domu! Czas na świętowanie!
Do sali Wtargnął mężczyzna z brązowymi włosami zawiązanymi w spory kucyk. Miał na sobie ciemne barwy i był ubrany jak na śnieżyce z czego najbardziej wyróżniały się jego mocarne buty. Twarz miał jakby obrośniętą metalem. Było z nim ponad 30 osób różnej płci ubranych jak on.
-Nowa twarz! Mam nadzieje że potowarzysz nam w świętowaniu a jak nie to się obrażę.
Powiedział ten sam gość na którego się gapiłem jak debil. Szybkim krokiem i pod koniec skokiem zajął miejsce koło mnie a w ręku miał sporą butle miodu pitnego z Furgonu. Zimne miejsce słynące z metalu i alkoholu gdzie prawo jest kwestią sporną. Gdyby nie klimat to byłby mój ulubiony skrawek świata.
-Jestem Ferro mistrz kręgu transmutacji i tej oto klasy.
-Duncan mistrz grupy uczniów po martwym gościu.
- To ty zastąpisz starego Cyryla Płomienistego! Miło cię poznać.
-W końcu dowiedziałem się jak się nazywał.
-Nie powiedzieli ci? Zdarza im się.
Piliśmy sobie miód na zmianę, raz on raz ja.
-Klątwa Noctis to musi być ciekawa sprawa.
-I nie brzydzisz się ze mną pić?
-Po pierwsze klątwą się nie zarażę a po drugie nie mam wstrętu do potęgi bo jej znamię to potęga w czystej postaci.
- A już bałem się że będzie tu więcej typów jak gość z poranka.
-Mroczne sombrero Markus?
-Tak.
- Chory typ, radze się do niego nie zbliżać stary jeżeli ci twoje flaki miłe.
Chciałem wziąć kolejny łyk a tu okazało się że trunek się skończył.
-Zabrakło? Alan dawaj mi tu baryłkę bo pije z nowym kumplem!
To będzie długa i fajna noc, pierwszy raz od dawna w tak doborowym towarzystwie...





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ship Time! cz.3 Kapi x Doktor "Kotek w piwnicy"

Caedes cz.1 Koniec nudy

Meridianam cz.1 Nowy