Caedes cz.13 Trop

Na wstępie tego dnia zostałem oślepiony przez lampę szpitalną. Jestem podpięty do jakiejś kroplówki, zapewne glukoza, z kolei w drugiej torebce była krew. czyli jednak trochę jej straciłem jak dobrze że mają tu moją grupę choć transfuzja ze mnie do mnie byłaby zabawna. biel tego miejsca w którym się znalazłem mnie obrzydza. Gdybym nie był ofiarą ataku byłbym zszokowany tym że jestem sam w tym pokoju. Za drzwiami był jeden policjant to na pewno. Znając mojego ojca jest nim najbardziej niedbały możliwie funkcjonariusz. Leże sobie na łóżku i z wyrazem twarzy upośledzonej umysłowo osoby patrze sobie w sufit, rzecz jasna unikając źródła światła. Ciekawe jak złym pomysłem jest wstawanie w moim stanie? Cóż zamiast marnować tu czas chyba jednak się przekonam. Wstałem nie za szybkim ruchem byle nie zepsuć mego połączenia z dwoma cieczami mnie ratującymi a przynajmniej ułatwiającymi przetrwanie. Ciekawe kto mnie przebrał w piżamkę?  Bo jak się okazuje to właśnie miałem na sobie. Nie pamiętam wszystkiego z wczoraj bo po tym jak adrenalina mi spadła straciłem świadomość. Zapamiętać zamiast się upijać podciąć sobie żyły, w ten sposób też odlecę. I będzie to odlot ostateczny. Chyba nie powinienem tak myśleć...Coś mi mówi że nie jestem statystycznym nastolatkiem jeżeli chodzi o psychikę i problemy. W końcu nie każdy ma na głowie nieznaną siłę i być może prastare zło. Z drugiej strony im dłużej się nad tym zastanawiam nigdy nie miałem tak ciekawej codzienności. Tak bolesnej też nie...
Dobra koniec tego myślenia o niczym, czas pobawić się w masochistę.
Nie myliłem się to nie był najlepszy z moich pomysłów. Choć nie boli tak jak wczoraj bo nie mam zagłębiającego się z każdym krokiem wbijającego szkła. Nie marnując czasu zignorowałem ból i podszedłem do drzwi. Na wstępie ujrzałem najgorsze co mogło mnie spotkać. Za drzwiami był nie kto inny jak Greg. Wolałbym żeby mnie nie zobaczył ale z drugiej strony nie chce mi się tam dalej siedzieć. Przygodo nadchodzę...
-Nie powinieneś wstawać.
-Wiem ale..
Kurde muszę coś wymyślić a jego pytające spojrzenie wcale nie ułatwia sprawy.
-Muszę do toalety
Brawo Kacprze ty mistrzu blefu i podstępu. Uosobienie perswazji ze mnie nie ma co.
-Pomóc ci tam trafić?
-Aż tak ranny nie zostałem żeby mieć problemy trafianiem ale dzięki za chęci.
-Nie ma sprawy, dla ciebie wszystko.
-Będę o tym pamiętać.
Posłałem mu najcieplejszy uśmiech jaki byłem w stanie i udałem się w stronę toalety żeby nie zepsuć swojej przykrywki. Niedobrze mi od tej widocznie zadbanej bieli, ten kolor miał chyba demonstrować sterylność tego miejsca, jak widać nie udało się. Zatrzymałem się przy oknie a następnie spojrzałem jak pięknie jest na zewnątrz. Pogoda piękna niczym ja, wygląda fatalnie. Nie dość że mgła to jest już ciemno. Mam nadzieje że pogoda mnie nie naśladuje bo wtedy całe miasto musiałoby się liczyć z wiecznie dziwną pogodą. Obserwując korytarz również widać że jest noc, nie widać nikogo kto by przemieszczał się po szpitalu. Idąc dalej w końcu dotarłem do toalety przypomniało mi się że w sumie nie mam potrzeby. Czyli jednak niezły ze mnie kłamca skoro jestem w stanie przekonać sam siebie. No nic po mnie w szpitalnej ubikacji która i tak nie jest zbyt przyjemna. Wracać do niego żeby potencjalnie nie miał problemów w pracy czy połazić po szpitalu? Nie lubię go za bardzo bo chyba uznaje że jestem z lekka upośledzony ale wrócę. W sumie możliwe że mój ojciec opowiada o mnie coś takiego. Może Greg nie jest taki okropny. Wracając tym samym szlakiem brudu którym wcześniej podążyłem do toalety zobaczyłem że coś się stało. Nigdzie nie było policjanta, to nie był dobry znak. Powoli zajrzałem do swojej sali i...wyglądała jakby przeszły przez nią wrogie siły. Łóżkiem ktoś chyba rzucił o ścianę a na koniec rozwalił szybę w oknie, poza tym pokój był tak obrzydliwy jak wcześniej. Coś mi mówi że mój stary znajomy tu był. Tak więc to czas żeby rozejrzeć się za jakimś tropem. Musiał coś po sobie zostawić patrząc na to jak był gniewny. Podszedłem do tego co zostało z okna. Dziwne, na podłodze nie widać szkła a to oznacza że rozbił szybę już w pomieszczeniu. Czyżby wyskoczył przez okno? Zaczynam wątpić w to że jest człowiekiem. Choć w sumie niby czym innym miałby być Kacprze? Demony, duchy i inne stwory przecież nie istnieją. Tylko ludzie czynią zło, przynajmniej mam nadzieje że tak jest. Ale czy coś jest logiczne i racjonalne w tym przeklętym mieście? Zresztą nie czas na rozmyślanie, czas na obserwacje. Tak się przyglądam i...coś tu jest! zahaczył swoim ubraniem o część szkła i kawałek materiału został tutaj. Nawet spory kawałek, to nadal niewiele choć lepsze to niż nic. Trzeba będzie zbadać tą tkaninę, dowiedzieć się czym jest. Tak materiałoznawstwo to nie jest moja mocna strona. Jedno wiem na pewno to musi być tworzywo sztuczne. Nie jest to moja dziedzina ale nadal nie jestem kompletnie ślepy. Muszę znaleźć kogoś kto się zna na krawiectwie i już wiem kto mi w tym pomoże. Krzesąd! Zresztą on pewnie i tak już wie, w końcu czyta mi w myślach. 
-Wcale nie!
Szybko spojrzałem z powrotem w stronę drzwi a on tam był jakby na moje wezwanie. O dziwo nie był sam...Wicia mu towarzyszyła. To na swój sposób zastanawiające. Będę musiał ich wypytać o tą znajomość.
-Co tu się stało Kapiś?
Patrzyli to raz na mnie a raz na zniszczone pomieszczenie.
-To jest naprawdę dobre pytanie Wiciu. Problem jest taki że nie wiem.
-Mówiłem że ktoś chce go dorwać.
Jego racja na swój sposób mnie boli ale zaprzeczyć nie mogę. Od kiedy oni się ze sobą zadają? Przedstawiłem ich sobie ale o niczym więcej nie wiedziałem. Z zamyślenia wyrwała mnie ręka Krzesąda lecąca przed twarzą.
-Coś się stało że się tak zacinasz?
Moje oczy spotkały się z jego przenikliwym spojrzeniem, pewnie już wie.
-Poza tym że ktoś chce mnie zabić jest super.
-Na pewno tylko o to chodzi?
Wolę uniknąć tego wzroku.
-Na pewno.
-Porozmawiamy o tym jeszcze.
Ja kiepsko kłamie a on idealnie rozszyfrowuje ludzi. Nie byłem dla niego żadnym wyzwaniem w tym zakresie.
-Tak w sumie to gdzie jest gość który miał pilnować?
-W sumie to prawie o nim zapomniałem. Kurde teraz mi głupio.
-Może nic mu się nie stało?
-Wątpię Wiko że nasz przeciwnik by kogoś oszczędził.
-Chyba mogę potwierdzić z doświadczenia.
Ta rozmowa nie prowadzi nas na razie donikąd ale w sumie miło razem z nimi pobłądzić. Raz na jakiś czas nie muszę tego robić sam.
-No i muszę się czymś pochwalić. W tym chaosie znalazłem coś z naszego sprawcy.
Wyciągnąłem do nich rękę z czarnym materiałem żeby go im pokazać.
-Zahaczył o coś, czyli nie jest taki sprytny za jakiego się ma.
Nasz przyjaciel z lasu coś mocno się denerwuje z powodu doktorka. W sumie sam poznałem go na tyle żeby wiedzieć że zasługuje tylko na złe uczucia. Ale nie wolno go lekceważyć to rzecz prawie tak pewna jak podatki.
-Zabierzecie to tymczasowo? Niedługo wyjdę ale nie chce go zgubić.
-Jasne.
I Wicia szybkim ruchem schowała ten kawałek do swojej torebki. Ze wszystkich miejsc tam będzie zdecydowanie najbardziej bezpieczny. Po korytarzu zaczął rozbrzmiewać tupot. Dziwne jak oni tu szli to ich nie słyszałem. Ten ktoś musi mieć obite buty.
-Chyba powinniście zniknąć póki jest czas.
-Zgadzam się, Wika spadamy?
-To dobry pomysł, pa Kapisiu.
-Do zobaczenia niebawem, a teraz lećcie stąd!
Dość gorączkowym krokiem udali się w przeciwnym kierunku do odbijającego się echa kroków. A mi zostanie się tłumaczyć tej osobie kimkolwiek jest. Kroki były coraz głośniejsze i mocniejsze. Źródłem tych dzięków okazał się...Greg? I miał przy sobie pączki?
-Przyniosłem...coś słodkiego? Co tu się stało Kapi?!
-Nie wiem, byłem wtedy w łazience.
-Kurwa, muszę powiadomić centralę ale oni urwą mi głowę!
-Mogę coś dla ciebie zrobić Greg?
-Już zrobiłeś, przeżyłeś.
Uśmiechnął się, wyciągnął krótkofalówkę i wyszedł z sali. Nie jest taki zły...zaraz, zaraz. dół jego munduru jest naderwany! Nie wyciągaj pochopnie wniosków Kapi. Mógł się gdzieś zaczepić jak był w drodze po wypieki. W sumie co było o tej porze otwarte? Narastał we mnie niepokój i zaczynałem mieć więcej pytań. Na wszelki wypadek będzie trzeba mu się przyjrzeć. Tak właśnie tak żeby go wykluczyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ship Time! cz.3 Kapi x Doktor "Kotek w piwnicy"

Caedes cz.1 Koniec nudy

Meridianam cz.1 Nowy